Powracając do zdjęcia. Na zdjęciu była chyba poduszka wykonana techniką punch needle. Instrukcja obsługi była niesamowicie prosta. Nawlekasz igłę i wykonujesz nakłucia igłą. Chyba nie ma nic prostszego. Pomyślałam sobie "warto się nauczyć!". I zaczęły się poszukiwania igły. Igły szukałam w Warszawskich pasmanteriach przez rok. Wydałam na nią 27 zł. Tak się cieszyłam z jej znalezienia, że wyciągnęłam pieniądze z mojego studenckiego wówczas portfela. Myślałam sobie wtedy, że to moja życiowa inwestycja, która szybko się zwróci. He!He!He! Wróciłam na stancję, wyciągnęłam nić i materiał.... I po pół godzinie zdenerwowana rzuciłam igłę w najgłębszy i najciemniejszy kąt...
Kilka lat później - czyli miesiąc temu, porządkując po raz kolejny akcesoria robótkowe wyciągnęłam TĘ igłę. Wyciągnęłam włóczkę, nitkę, kordonek i mulinę oraz trzy rodzaje materiałów o różnym splocie. Ze ściany ściągnęłam też tamborek. I zaczęłam dziabać. Góra - dół - góra - dół... I wyszło! Może nie coś zwalającego z nóg, ale wyszło...
Metodą prób i błędów doszłam do tego jak się to robi i że trzeba dostosować igłę do materiału i włóczki. Materiał bezwzględnie musi być napięty.
Zachęcona pierwszymi efektami postanowiłam kupić kolejną igłę. Okazało się, że po latach pojawiły się w pasmanteriach a panie sprzedawczynie nie patrzą się już z politowaniem w oczach. Niestety igły są tak samo rzadkie jak Palczaki Madagaskarskie. A jak już się igły trafią to w dalszym ciągu są dosyć drogie... Spotkałam się także z zestawami, ale nie obejmującymi igieł.
Dla tych co nie wiedzą o czym mowa kilka zdjęć poglądowych:
Prawa strona robótki z pętelkami:
Lewa strona robótki - gładka:
I sama "magiczna" igła:
W następnym odcinku pokarzę Wam więcej szczegółów odnośnie pracy tymi igłami. I na co zwrócić uwagę przy zakupie igły.
c.d.n.