Od ponad miesiąca się inspiruję. Inspiruję się bardzo mocno i co dziennie. Inspiruję się nie tylko ja, ale i mój P.O. męża. Nie inspiruje się tylko nasz kot, bo nie umie czytać. Kot zamiast czytać woli róże ogryzać.
A my? My czytamy i się ślinimy. Co czytamy? Ano, przedruk z 1985 roku czternastego wydania "Kucharki Litewskiej", które na świat wyszło w 1938. A tam pospolita wiejska kuchnia której menu obiadowym nie pogardziłaby w dzisiejszych czasach dobra restauracja. I tak czytamy i marzymy i wyobrażamy sobie te wyborne smaki zupy z żółwia czy potrawki głuszca. A może skusimy się na coś bardziej dostępnego, czyli "Różne drobne ptaki, jako to: kwiczoły, wróble, słonki itp. na pieczyste"? Pani Zawadzka, będąca autorką książki ręczy, że ptactwo jest tak kruche, że je prawie z kostkami można jeść. Wróbli Ci w końcu u nas dostatek, nie to co Głuszców.
Przepis dla chętnych:
"Różne drobne ptaki, jako to: kwiczoły, wróble, słonki itp. na pieczyste.
Zrobić ciasto jak na makaron i rozwałkować najcieniej. Oprawione i osolone ptaki owinąć tym ciastem każdy z osobna i układać je w garnku polewanym warstwami na przemian ze świeżą słoniną, pokrajaną w cienkie plasterki. Skoro się napełni, nakryć pokrywką lub skórką chlebową, okleić szczelnie i wstawić na godzinę do gorącego pieca."
Od początku roku się motywuję. Motywuję się razem z YADIS. Przyłączyłam się do wyzwania i dzieję i haftuję i w ogóle robótkuję. Zdjęcia w krótce :)
Pozdrawiam
Karina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz